Strona, jak wiele innych, wykorzystuje cookies (tzw. ciasteczka). Jeśli ci to odpowiada, kontynuuj - w przeciwnym przypadku dowiedz się więcej kliknij.
Tydzień temu wróciliśmy ze Ściborza, spod namiotów. Wycieczka była bardzo udana
(nie licząc tego, że byliśmy pożywką dla komarów, na które nie działały żadne
spraye): bogata w gatunki ptaków (te widziane po raz pierwszy i nie tylko ;))
jak i inne zwierzaki.
Już pierwszego dnia, na polu namiotowym okazało się, że
gniazdo mają szczygły. Buszowały wśród wysokich brzóz i sosenek śpiewając
wprost przepięknie :) W pobliżu pola latały kląskawki, kulczyki,
szpaki, dymówki, oknówki, wróble, makolągwy, muchołówki szare, modraszki,
bogatki; obok naszego namiotu polowały piegże.
Rano poszliśmy na ryby. Gdy rozkładaliśmy wędki zza pobliskich
krzaków wyleciał brodziec piskliwy :) Zdążyłam go sfotografować tylko od
tyłu w locie - w kolejnych dniach z samego rana próbowałyśmy z mamą go znaleźć,
ale niestety się nie udało :(
Nad jeziorem widzieliśmy śmieszki oraz rybitwy - na pewno zwyczajne
i być może białoczelne (nie jestem pewna co do nich, dodam wkrótce zdjęcia i
mam nadzieję, że mi pomożecie;)) - gawrony, wrony, kopciuszki, brzegówki,
mazurki (wyjadające zanęty :D), pliszki siwe, perkozy dwuczube,
krzyżówki, grzywacze, sierpówki, dzięcioła dużego. Wracając z ryb, na
kamieniach (idąc nad Jez. Otmuchowskie schodziło się po wale
przeciwpowodziowym) wraz z pliszkami "rozrabiała" białorzytka :)
Któregoś ranka szłyśmy z mamą na
obserwacje. Usłyszałyśmy dziwne, skrzeczące dźwięki jakiegoś ptaka. Gdy
podeszłyśmy okazało się, że.. to wilga! Gdybym jej nie zobaczyła, nie
zgadłabym, iż to ona takie dźwięki potrafi wydawać ;D. Postanowiłyśmy podejść
ją trochę bliżej. Idąc (ja oczywiście wzrok na drzewa, a mama na cały teren)
mama znalazła leżącego na ziemi nietoperza. Biedaka zaczęły żywcem zjadać
mrówki :( chyba musiał się z czymś zderzyć. Sprawdziłyśmy czy nie ma
przerwanej błony lub jakiś innych ran, ale na szczęście był cały. Zaniosłyśmy go do
gospodarza tej agroturystyki, w której byliśmy. Zaniósł go do stodoły pod sam
dach. Tam spokojnie się wspiął po ścianie.
Kolejnego dnia na spacerze rozmawiałyśmy z mamą, o tym jak
dużo jest tutaj dużych dziupli - idealne miejsce dla sów. Gdy wracałyśmy
zobaczyłyśmy... USZATKĘ - jako pierwszą sowę w życiu. I to w dodatku na
polu namiotowym :)))
Kiedy wracaliśmy do Wałbrzycha zahaczyliśmy o jakieś kąpielisko
porośnięte trzcinami. Tam zaobserwowałam trzcinniczka, a dojeżdżając do
Pieszyc - samotnego bociana białego.
Szkoda było wracać do domu, szczególnie, ze rok szkolny się zbliża wielkimi
krokami, ale w przyszłym roku na pewno tam wrócimy :)
Zdjęcia wkrótce, dodawane "na raty", bo trochę trzeba pomęczyć się z wybieraniem i pomniejszaniem ;D
Nie ponosimy odpowiedzialności za wypowiedzi zawarte w komentarzach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Są one prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.
„Udany wyjazd, i rodzina łyknęła trochę ornitologii :)”
Lepsza łyska na wodzie niż pusta tafla jeziora:)
Gratuluję rodzinnego zapału. Pozdrawiam.