Wraz z mamą wysiadłam z samochodu na ul. Vogla i przyjrzałam się grupie z którą miałam spędzić najbliższe 2-3 godziny. Mój wzrok padł na wysoką dziewczynkę w warkoczu. Tak! Przybyła tu także moja koleżanka z klasy. Wraz z panią przewodnik P. Beatą skierowaliśmy swe kroki ku Jeziorku Powsinkowskiemu. Nie od początku me oczy mogły patrzeć na rarytasy, ale co tam! Minęliśmy krzyżówkę i bawiące się sikory. Ciutkę dalej zaczęliśmy oglądać stadko czyży bawiące się na wysokich i już złocistych brzozach. Pani opowiedziała o tych żółtych, zwinnych ptakach najmłodszym z zebranych ubarwiając swą wypowiedź ilustracjami z Collinsa. Na dachu czyjegoś domu usiadł kopciuszek i zaraz potem odleciał. Ktoś zauważył 2 łabędzie nieme na drugim brzegu zbiornika. W związku z tym Pani Beata ustawiła statyw, a na nim lunetę. Z początku obserwowałam łabędzie lornetką, lecz w końcu podeszłam do statywu i zachęciłam też mamę, gdyż obraz był bardzo dobry. Po jakimś czasie widać było dzwońca żerującego na krzakach i różne krukowate żerujące na ścieżce. Kiedy dotarliśmy na sam koniec zbiornika przeleciał nam nad głową dzięcioł. Został rozpoznany jako dzięcioł zielony! Czyli mój 98 gatunek! Ptak przeleciał na drzewo i mogłam go dokładnie poobserwować. Jaki piękny! Potem popatrzyliśmy jeszcze na staw. Ktoś powiedział, że płynie kokoszka. I płynęła. 99 gatunek! Zrobiliśmy postój. A nad polem przeleciał z krzykiem bażant! Nawiązała się miła pogawędka. Pani Beata zapytała się ile gatunków jest na mojej liście życiowej.
-dziewięćdziesiątym dziewiątym była ta kokoszka- odpowiedziałam
-A jaki chcesz żeby był następnym gatunkiem?
-Może grubodziób...
I stało się. Oczywiście nie przeleciał nade mną grubodziób tylko trzy czaple białe- stówka!
Ucieszyłam się i z radości wypatrzyłam pustułkę. Popatrzyliśmy jeszcze na jez. Wilanowskie, ale tam tylko kokoszka i ł. niemy.
koniec.
Pozdrawiam. Rudzik.
P. s. Niedługo pojawią sie zaległe wpisy, jeszcze z września.