Niedziela – 17 stopni i wieje tak, że śnieg zwiewany z dachów i drzew sprawia wrażenie, jakby była śnieżyca. I tak nigdzie się nie wybieram, bo pochłonięta jestem przygotowaniem świąt, ale domowe prace umilam sobie spoglądanie na moje modrzewie. Do jedzonka przylatują stali bywalcy: sikory para dzięciołów dużych, dzwońce, kosy, sierpówki, pojawił się w końcu grubodziób, a tu nagle ok. 12. 00 gałęzie modrzewia obsiadły krzyżodzioby świerkowe i pomimo zimna wesoło baraszkują. No i oczywiście pobiegłam po aparat i coś tam udało mi się pstryknąć.
Fajnie jest mieszkać w takim miejscu, gdzie z okien pokoju można obserwować krzyżodzioby :)