Norwegia - podróż i pierwsze wrażenia.
 
 
~ akogut    |    dodano: 2011-08-03 23:51

Jak już pisałam, dzięki znajomym, którzy od czterech lat mieszkają w Norwegii, mogłam zobaczyć ten niesamowity kraj fiordów. Nadmienię, że znajomi zupełnie nie interesowali się ptakami, tak nie interesowani, bo po mojej wizycie gospodarz chyba złapał bakcyla.

Nasza droga wiodła przez Szczecin, z którego promem dotarliśmy do Szwecji, drogą wzdłuż Zatoki Botnickiej przemierzaliśmy Szwecję.

Niesamowite widoki, z ptaków po drodze udało mi się zaobserwować: bernikle kanadyjskie, gęgawy, kanię rudą, masę srok, wron siwych i mew. W północnej Szwecji widziałam w sumie pięć reniferów, które pasły się przy drodze. Zdjęcia, niestety kiepskie.

Trzeciego dnia po północy przekroczyliśmy równoleżnik   66°33'39"N.

Po trzydniowej podróży z Polski dotarliśmy do Arstein, małej  miejscowości, gdzieś między Narwikiem, a Tromso w Norwegii.

Pierwsze refleksje.

Po pierwsze, o tej porze roku nie ma tam nocy i można się zupełnie pogubić w poczuciu czasu, np. młodzież jeździ na rowerach o 1.30, pierwiosnki śpiewają o 2.00, o 21 można się jeszcze opalać.

Przez pierwsze dwa dni zupełnie nie chciało mi się spać, musiałam dopiero zrobić całkowite zaciemnienie w  swoim pokoju.

Widoki gór i fiordów są powalające, u znajomych, u których gościłam, nie ma telewizora, a jego rolę pełni ogromne okno w salonie z widokiem na fiordy, morze i góry, na które można spoglądać  upajać się widokiem bez końca. Światło i chmury  rysują coraz inne obrazy.

Pływy morskie powodują, że raz mamy plażę, a raz nie można przejść brzegiem.

W zatoce baraszkowały od czasu do czasu morświny, pływały dwie samice edredonów z małymi, przed domem na łące chodziły ostrygojady, w języku norweskim - ciele.

Ciągle hałasowały mewy, utrudniając mi fotografowanie ptaków, wytropiły mnie wszędzie i darły się nad głową.  Za domem zaobserwowałam czeczotki, czyże, pliszki siwe, wróble, bogatki.

A rośliny, jak z naszego atlasu roślin chronionych, tylko, że na ogromnych przestrzeniach: malina moroszka, którą w Norwegii zbiera się  jak nasze maliny, wełnianki, zimoziół północny, bobrek trójlistkowy, stoplamek Fusza , widłaki i wiele innych.

Jak chcieliśmy obiad, to wsiadaliśmy do łódki i dosłownie w ciągu godziny mieliśmy parę dorszy dosłownie prosto z morza na patelnię.

Zwiedzaliśmy najciekawsze miejsca w okolicy, patriotyczne odwiedziliśmy muzeum i cmentarz w Narwiku, Tromso, z najdalej na północ położonym uniwersytetem i muzeum polarnictwa, gdzie m. in. mogłam zobaczyć łódź Amundsena, na której podbijał obszary polarne Ziemi.

Podziwialiśmy piękno Lofotów- zobaczcie, co tu pisać  http://www.adamlawnik.pl/zdjecia/lofoty.php

Przerażały mnie odległości, które trzeba było pokonywać, aby gdzieś dotrzeć.

Dla Norwegów 300 kilometrów to tylko 3 mile :)

Cdn.