Każdego roku trafiają do mnie pisklaki, które znajdują moi uczniowie. Jeśli nie da się ptaka zwrócić do rodziców, nie mam innego wyjścia jak zająć się ich ratowaniem. Wychowywałam, z tego co pamiętam z sukcesem: zięby, modraszki, jerzyki, pliszki, kapturki, grubodzioba. Nie liczę ptaków, których często nie udaje się uratować.
Przed tygodniem zadzwonił do mnie Piotr Wasiak z prośbą, czy nie zajęłabym się sierotami pustułek, które znaleźli mieszkańcy Boguszowa i zadzwonili do Krzysztofa Żarkowskiego, który jest najczęściej wzywany w okolicy Wałbrzycha do ptasich interwencji. Krzysztof zbadał całą sprawę, najprawdopodobniej, jakieś łasicowate zagryzły w nocy rodziców i część lęgu. Dwóm pisklakom udało się wyskoczyć z budynku opuszczonej szkoły. Na szczęście znalazł je mieszkaniec Boguszowa, który nie przeszedł obok ptaków obojętnie i chciało mu się wykonać kilka telefonów.
Czy nie zajęłabym się…? Nie ma sprawy odpowiedziałam i popędziłam do najbliższego sklepu po mięsko. Krzysztof po chwili przywiózł w kartonowym pudle dwa pisklaki. Jeden trochę starszy, już z podrośniętymi lotkami, większy, a drugi-jeszcze kulka puchu. Można powiedzieć, że jadły do razu, odetchnęłam z ulgą, jest szansa, że będą żyły.
Następnego dnia pojechałam do Wałbrzycha po wołowinę, bo to ponoć najbardziej odpowiednie mięso. Mądre ptaszki, jak spróbowały, nie chciały już jeść drobiu. Dietę urozmaicałam wątróbką, sercami, czerwonym mięsem indyczym. Puchu okazał się wielkim żarłokiem, szybko dogonił i przegonił wzrostem i masą Purglę. Ta była kapryśna, trzeba było się naprosić aby wciągnęła trochę mięska. Puch ptaków unosił się w moim domu, pomimo codziennej zmiany pudełek. Raz, podczas mojej nieobecności, Purgla wyszła, wleciała na poręcz krzesła i je ozdobiłaJ Dobrze, że mój małżonek również lubi moich podopiecznych, choć czasami śmieje się mówiąc, że do niego nie wstawała bym o 6 ranoJ Dzisiaj rano ptaki pojechały do Wrocławia do Małgorzaty Pietkiewicz, która zajmuje się we Wrocławiu pustułkami i postara się znaleźć im rodzinę zastępczą, jeśli nie, to trafią do azylu.
Trochę żałuję, że mieszkam w kamienicy, a nie w domku jednorodzinnym, pewnie miałbym w ogrodzie wolierę i mogłabym wychować ptaki do dorosłości.
Purgla- to młody samiec, Puchu – już widać, że wyraźnie większa samiczka J
Puchu bardziej zdaje się by pasował do samczyka, a Purgla do samiczki, ale... no najważniejsze, że pociechy mają się dobrze :)
Wychowanie małych pustułek pewnie czasami było dość kłopotliwe, ale jak się spojrzy na takie maluchy, to od razu widać, że było warto ;) Cieszę się, że udało się je odchować, ale cóż się dziwić - w końcu miały wzorową opiekę :)